Odszedłem, Przyjacielu człowieka, pozostałem na pustyni,
Ukryłem się przed Tobą, mój łagodny Mistrzu,
pogrążony w nocy trosk życia
gdzie doznałem wielu ukąszeń i ran,
z której powstałem, moja dusza pokryta bliznami po wielu ranach,
i wołam w bólu i cierpieniu mego serca:
Zmiłuj się nade mną, okaż miłosierdzie mnie, grzesznikowi!
Lekarzu, który jako jedyny kochasz dusze, jako jedyny kochasz miłosierdzie,
który dobrowolnie leczysz chorych i zranionych,
Bądź lekarzem moich stłuczeń i ran!
Wylej powoli olej Twojej łaski, mój Boże,
rozprowadź go na moich ranach, zasklep moje wrzody,
zabliźnij i ożyw moje rozkładające się członki
i zetrzyj wszystkie blizny, Zbawicielu,
przywróć mi całkowite i doskonałe zdrowie, jak przedtem. […]
Pozwoliłem sobie na utratę czujności, Mistrzu, ponieważ polegałem na sobie.
Pochłonęły mnie zmysłowe sprawy
i uległem, nieszczęsny, pod ciężarem trosk codziennego życia.
Jak żelazo po ostygnięciu, stałem się czarny
i wlokąc się po ziemi, pokryłem się rdzą.
Oto dlaczego wołam do Ciebie, abyś mnie ponownie oczyścił,
Błagam cię, Przyjacielu Człowieka, i pozwól mi powrócić
do mojego pierwotnego piękna i cieszyć się Twoim światłem
teraz i na wieki wieków. Amen.
Live a Reply