Bóg, widząc upadłego człowieka, otoczonego słabościami, poddanego pokusom, zdanego na łaskę swoich skłonności, które zmieniają się wraz z czasem, porami roku, stanem zdrowia, otoczeniem i wychowaniem, jest poruszony tą nędzą, jakby była Jego własną; to Boże poruszenie, które skłania Pana, aby ulżyć naszej nędzy, jest miłosierdzie.
Nasza nędza jest tak głęboka, że można ją porównać do otchłani, która wzywa otchłań Bożego miłosierdzia (por. Ps 42,8); ale woła tylko wtedy, gdy ta nędza jest uznana, wyznana; i to pokora wydaje ten okrzyk. Pokora jest praktycznym i ciągłym wyznawaniem naszej nędzy, a to wyznanie przyciąga Boże spojrzenie. Łachmany i rany ubogich są ich błaganiem; czy próbują je ukryć? Wręcz przeciwnie, pokazują je, aby dotknąć serc. W ten sam sposób nie możemy starać się olśnić Boga naszą doskonałością, ale raczej przyciągnąć Jego miłosierdzie, przyznając się do naszej słabości. Każdy z nas ma dość nędzy, by przyciągnąć miłosierne spojrzenie naszego Boga. Czyż nie jesteśmy wszyscy podobni do tego biednego podróżnego leżącego na drodze do Jerycha, odartego z szat i pokrytego ranami? […]
Doskonałą modlitwą jest pokazanie naszemu Panu wszystkich naszych nieszczęść, całej brzydoty, która wciąż szpeci naszą duszę. „O Boże, to jest dusza, którą stworzyłeś i odkupiłeś; zobacz, jak została zdeformowana, jak jest pełna skłonności, które nie podobają się Twoim oczom; zmiłuj się!” Ta modlitwa trafia prosto do serca Chrystusa.
Live a Reply