Ja, podwójnie dotknięty
Przez śmiertelne strzały Złego,
Wołam jak kaleka:
„Nałóż lekarstwo na głęboką ranę mej duszy”.
Usuń z oczu mego ducha pył przywar,
Pył z wewnątrz i z zewnątrz,
Abym mógł ujrzeć wyraźnie w niebie
Twarz Pierwowzoru.
I zamiast słyszeć zwykłe słowo
W moim uchu,
Odciśnij w nim słowo świętego Pisma,
Z Testamentu, w którym przemawia Bóg.
Postaw wartownika obok moich ust,
Abym nie mówił ze szkodą dla duszy,
Lecz abym mówił zawsze zgodnie z Twoją wolą,
Dla zbudowania i pożytku słuchacza.
Udziel moim aktywnym rękom łaski
By czyniły trwałe dobro;
By nie oddawały się przyjemnościom,
rzeczy namacalnych, szkodliwych.
A jeśli te zmysły się omskną i będą zgorszeniem,
Pozwól mi naśladować, zgodnie z przykazaniem,
Tego, który wolał się poświęcić,
By nie ponieść kary zupełnie.
Skieruj kroki mej duszy ku niebu,
I utwierdź je na niewzruszonej Skale,
By nie stały się dla mej istoty
Sposobnością na wpadnięcie w ogień.
Live a Reply