Najbardziej godnym podziwu ze wszystkich męczenników był biskup Polikarp. Przede wszystkim, kiedy dowiedział się o tym, co zaszło, wcale się nie zaniepokoił i chciał pozostać w mieście. Pod naciskiem większości oddalił się jednak. Zamieszkał w niewielkiej posiadłości z kilkoma towarzyszami, niedaleko miasta. Dnie i noce spędzał na modlitwie za wszystkich ludzi i kościoły na całym świecie, jak to miał w zwyczaju.
Żołnierze pieszo i konno ruszyli w drogę, uzbrojeni, jakby szukali jakiegoś zbójcy. Późnym wieczorem przybyli do domu, w którym znajdował się Polikarp. Leżał już on w pokoju na górze; stamtąd mógł jeszcze uciec do innej posiadłości. Ale nie chciał, powiedział jedynie: „Niech się spełni wola Boża”. Słysząc głos żołnierzy, zszedł i zaczął z nimi rozmawiać. Jego wiek i spokój wzbudziły wielki podziw – nikt nie rozumiał, dlaczego zadano sobie tyle trudu, aby zatrzymać tego starca. Polikarp przyniósł im jedzenie i napitek, pomimo późnej pory. Poprosił ich jedynie o jedną godzinę, aby móc swobodnie się modlić. Zgodzili się na to, a on modlił się, stojąc, jako człowiek napełniony łaską Bożą. I tak przez dwie godziny, nie mogąc się zatrzymać, modlił się na głos. Słuchający byli porażeni ze zdumienia; wielu żałowało uczestnictwa w aresztowaniu tak świętego starca.
Kiedy skończył swoją modlitwę, w której wspomniał wszystkich, którzy przewinęli się przez jego długie życie: małych i dużych, zwyczajnych i sławnych, oraz cały Kościół powszechny, nadeszła godzina wyjazdu. Kazano mu wsiąść na osła i poprowadzono go do Smyrny. Był to wielki dzień szabatu.
Live a Reply